28 sierpnia 2009, 08:06
Było w miarę... oczywiscie mój K wylądował pod koniec imprezy w łazience przy kibelku ;/ Co niebyło w tym nic ani śmiesznego ani przykrego lecz było to żenujące. Chodź ja jestem do tego absolutnie przyzwyczajona iż prawie każda imprezka się tak kończy. (i tu nierozumiem po co pić - by potem się tak męczyć?) ale to już indywidualna sprawa;) Oprócz tego rano już miał do załatwienia kilka spraw więc to ja musiałam posprzatać ze stołu!! (wczoraj nie miałam głowy). Właściwie to jestem okropnie zmęczona najchetniej pospałabym pół dnia. No ale tak to jest robić imprezy kiedy ma się małe maleństwo ;)